czwartek, 1 września 2011

Lot do Barcelony

Na lotnisko dowiozła mnie niezawodna ciocia z Poznania, u której nocowałam, żeby mieć pewność, że wyrobię się na samolot. Na lotnisku nie czułam się sama, bo spotkałam ludzi, z którymi kontaktowałam się na couchsurfingu. Przy okazji, jeśli ktoś nie zna tego portalu, to go gorąco polecam. Można tam poznać ludzi z pasją do podróżowania, spotykania się z przedstawicielami innych kultur oraz osoby, które z chęcią Cię przenocują. W samolocie usiadłam więc z Roksaną i Natalią. Dziewczyny jadą na Erazmusa. Przyznaję, że podziwiam ludzi, którzy się na to decydują. Nie wiem czy poradziłabym sobie studiując zagranicą.
Czekając na bagaż wpatrywałam się w bardzo wysoką kobietę. A mówię to ja, mając 180 cm. Jak się później okazało Kasie ma 195! Zagadała do nas, bo słyszała jak gadamy o festiwalu muzycznym. Ja bez pardonu spytałam ją czy by mnie nie przenocowała. Troszkę chyba ją zaskoczyłam, przyznać muszę, że siebie też. Powiedziała, że mnie nie zna, więc wątpi, żeby jej chłopak się zgodził. Zaproponowała jednak, że może podwieźć mnie do hostelu. Na  szczęście miałam przygotowany jeden adres. Kasia i Marcin zawieźli mnie pod sam Pension Windsor, króry znalazłam na hostelsclub. Dostałam tez od nich namiary, żebym kontaktowała się z nimi w razie jakiś problemów. Po drodze do hostelu poznałam tez Michaela ze znajomymi i synem, który też dał mi na siebie namiary. Nawet wieczorem wysłał mi sms z zaproszeniem na piwo. Hostel wyszedł mi ostatecznie drożej, niż zakładałam, bo zapłaciłam 40 euro za 2 noclegi w sześcioosobowym pokoju. Przynajmniej w cenie jest wifi i śniadanie. W pokoju mieszkam z ludźmi, którzy nie mówią po angielsku. Mimo to świetnie się dogadujemy! Jest ze mną Marco z Ekwadoru, Ana i Tina(?) z Meksyku, które przyjechały tu na studia oraz jakaś francuska, która wieczorami popija wino i sypia nago. Wieczór spędziłam z dziewczynami z Meksyku w jadalni. Próbowałyśmy mówić po hiszpańko-angielsku. Głównie pomagał nam google. Znalazłam też ulotkę o Free Walking Tour in Barcelona, więc postaram się ją jutro wykorzystać:)

2 komentarze:

  1. I jak tam? Jak się już nazwiedzasz, napatrzysz i i napoznajesz - to wracaj cała i zdrowa :-)
    Sciskamy! Stryjeczno-cioteczna Babcia z Poznania

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na razie nie mam dość zwiedzania! Postaram się nie wrócić w kawałkach:)

    OdpowiedzUsuń