czwartek, 12 sierpnia 2010

09.08.
Z rana czulam w swoim zaladku konsekwenkcje wczorajszych eksperymentow kulinarnych w autobusie. Nowa zasada brzmi: nie jedz na ulicy i nie mieszaj potraw. Poprosilam o dzien wolnego w pracy, zeby doprowadzic sie do porzadku. Wysoka goraczka, przeplatana z biegunka, bolem glowy. Myslalam, ze duza dawka snu mi wystarczy, ale jednak wieczorem ciagle czulam sie umierajaca. Zadzwonilam wiec do Ajita: Nie wiem co robisz, mama nadzieje, ze nie przezkadzam, prosze zabierz mnie do lekarza, opowiem Ci wszystko w samochodzie. Wiedzialam, ze tylko na niego moge polegac, byl juz po 15 minutach. Zabral mnie zaplakana i trzesaca sie do samochodu. Zdarzyl zadzwonic juz do swojego kolegi i uprzedzic go, ze jedziemy do jego szpitala. Szpital- na mysl o nim zrobilo mi sie gorzej. Na szczescie ten wygladal duzo lepiej, niz ten z Jodhpuru. Nie mialam watpliwosci gdzie sie znajduje. Przyjaciel Ajita i jakis drugi lekarz po wywiadzie ze mna, zmierzeniu cisnienia powiedzieli, ze musze zostac pod opieka i przyjac 3 zastrzyki. Zastrzyk=igla=moja nowa fobia dotyczaca HIV. Pielegniarka zabrala mnie do malego pomieszczenia. Bylam przerazona, bo nikt tam nie mowil po angielsku, a mieli mi zaraz robic zastrzyk. Ten w tylek jakos przebolalam, pozniej zosrientowalam sie, ze w ramie ma mi sie wbijac jakis student. Mialam ochote uciec. Niech sie uczy, ale nie na mnie! Tu nie trzeba znac hindi, zeby wytlumaczyc, ze zgadzam sie tylko na zastrzyki w wykonaniu pielegniarki. Gdy skonczylismy, na zawnatrz czekal na mnie Ajit przyjacielem. Mialam sie przeprowadzic na kilka dni do Ajita, zamiast zostawac w szpitalu. Dziekuje, dziekuje, dziekuje. Zajechalismy tylko po moje rzeczy i juz chwile pozniej zajadalam klejik z jogurtem przygotowany przez mame mojego przyjaciela. Odstapil mi on swoj pokoj. Coz za mila odmiana, spac samej, a nie w 3 w olbrzymim lozku, miec AC w pokoju i wlasna lazienke.
10.08.
O rzeczach, ktore dzialy sie w nocy chce jak najszybciej zapomniec. Nigdy wczesniej nie mialam takich problemow i mam nadzieje, ze juz nigdy nie bede miala. Za to rano czulam sie juz o wiele lepiej. Z pewnoscia miala na to wplyw niesamowita opiek jaka otoczyla mnie cala ta rodzina. Rano dostalam tosty na sniadanko, a pozniej przez caly dzien nie musialam nic robic. Ajit dal mi jakas ksiazke do czytania, o hindusie, ktory urodzil sie w U.S, a pozniej wrocil do Indii, zeby znalesc swoje korzenie. Dla mnie jednak najwazniejsze bylo tlo kulturowe. Dowiedzialam sie wielu rzeczy o zyciu moich rowiesnikow tutaj. Z niedowierzaniem pytalam Ajita, czy to prawda, ze ludzie tak silnie z soba rywalizuja, ze poziom na studiach jest tak wysoki, ze czesc tego nie wytrzymuje i odbiera sobie zycie, ze podstawowym marzeniem mlodego hindusa jest zarobic jak najwiecej, nawet kosztem zycia prywatnego. Zszokowalo mnie to, bo wydawalo mi sie, ze w zwiazku z ich religia, ich zycie pozbawione jest takich problemow. Reszte popoludnia spedzilam z mama Ajita rozmawiajac o aranzowanych slubach. Wydawalo mi sie, ze jest to element przeszlosci, ale okazalo sie, ze jest to ciagle silnie praktykowane. Rozpoczela sie wiec wielka dyskusja, na temat, jaki rodzaj malzenstwa jest lepszy. I ciezko mi sie do tego przyznac, ale dostrzegam wiele pozytywow w slubie z wyboru rodzicow, a nie z milosci. Rodzice zawsze chca jak najlepiej dla dzieci, wiec szukaja kogos kto bedzie pasowal do ich dziecka, ale tez i zapewni mu dobra przyszlosc. W takim kandydacie nie trudno sie zakochac pozniej. ten racjonalny, a nie emocjonalny wybor powoduje, ze malzenstwa te sie nie rozpadaja, co jest dla mnie najwazniejsze. Wylozona mi tez zostala logika, a dokladnie brak logiki ludzi tu zyjacych, dotyczaca psiadania dzieci. "produkuja" ich tak dlugo, az maja syna, bo jest to "barziej wartosciowe" dziecko. Ajit zabral mnie do domu swego przyjaciela, doktora, ktory wczoraj mnie ratowal. Poczulam sie jak biedna kuzynka ze wsi. Jego dom wygladal jak luksusowy hotel+muzeum w jednym. Nunu powiedzial mi, ze sie zareczyl 3 miesiace temu. Pierwsze pytanie jakie mi przyszlo do glowy po dzisiejszej dyskusji, to czy bylo to zaaranzowane. Ku memu zdziwieniu, odpowiedz brzmiala 'tak'! Czyli nie jest to kwestia zwiazana tylko z tradycyjnymi hindusami lub biedniejszymi, ale praktykuje sie tez to w najwyzszych kastach. Mimo, ze jego przyszlo zone wybrala jego matka, Nunu wyglada na najszczesliwszego pod sloncem. Jest totalnie zakochany w tej kobiecie.
11.08.
Sroda. W Indiach jest to dzien poswiecony bogowi Ganesza-z glowa slonia. Poniewaz jego obraz widzialam w szpitalu Ajit postanowil zabrac mnie na mala wycieczke, zeby nakarmic slonie. W ten sposob zarowno podziekowalam za moje zdrowie, jak i mialam wspaniala okazje na zabawe z tymi olbrzymami. Mimo, ze sa tak wielkie sa zarowno bardzo delikatne. Z gracja braly traba banany z mojej reki, moglam nawet wlozyc je bez problemu im prosto do ust. Pozniej zadzwonil Nunu, poprosil Ajita, zeby zawozl on prezenty dla jego nazeczonej. Okazalo sie, ze w tym dniu przypadalo swieto wszytskich narzeczonych. W tym dniu rodzice przyszlego pana mlodego wysylaja prezenty do nazeczonej. Nie moga oni jednak przekazac ich osobiscie. Zadanie to powierza sie kuzynom lub bliskim przyjaciolom. Zjechalismy wiec pol miasta, zeby znalesc jakis dezodorant, bo po wizycie u sloni nie pachnielismy za dobrze. Kiedy Ajit siedzial z rodzina nazeczonej, Nunu czekal ze mna w samochodzie. Opowiedzial mi w tym czasie jak niesamowitym wydarzeniem w kulturze hinduskiej jest wesele. Wyglada to jak maly festiwal. Moze nie taki maly, bo liczba gosci potrafi siegac 10 tysiecy. Strasznie go rozbawila liczba gosci na polskim weselu. W zwiazku z tym zaprosil mnie na styczen na swoj slub. No tak, przy takich liczbach jedna osoba w ta, czy w druga nie robi roznicy. Poniewaz czulam si ejuz dobrze, postanowilam nienaduzywac gosciinosci przyjaciela i wrocilam do domu. W drodze powrotnej Ajit przygotowal mi liste potencjalnych mezow dla mnie. Teraz tylko czekac na tego wlasciwego.


Dzisiaj(12.08) pierwszy raz udalismy sie do szkoly calym projektem. To byl chyba najlepszy dzien mojej pracy. Skorzystalismy z wczorajszej sugestii Ajita, zeby wybrac sie do szkoly wczesnie rano o 7 30, zeby zobaczyc poranny apel. Modlitwom i spiewom nie bylo konca. Studenci wygladali jak mala armia stojac na bacznosc przed szkola. Faktycznie przelamalo to lody miedzy nami, a uczniami, wiec w trakcie prezentacji swietne nam sie razem pracowalo.
Wieczorem udalismy sie do starego miasta, zeby zobaczyc obchody lokalnego festiwalu. To wlasnie tej czesci Jaipur zawdziecza swa nazwe rozowego miasta. Choc jesli mam byc szczera z powowdu zanieczyszczen jest to bardziej pomaranczowy niz rozowy. Siedzac na dachu swiatyni podziwialismy niesamowita parade sloni, koni, wielbladow,tancerzy i nie tylko.

1 komentarz:

  1. Hej Aguś.
    Czemu tak długo nic nie piszczesz?
    Radek

    OdpowiedzUsuń