wtorek, 10 sierpnia 2010

05.08
Ostatnia prezentacja w tej szkole i zaczelismy cieszyc sie weekendem. Musze przyznac, ze polubilam ta praca. To z powodu na te dzieciaki, sa urocze. Dostalam wiele zaproszen od nich do ich domow, chca wiedziec wiecej o Polsce. Za cel naszej wyprawy tym razem wybralismy Jodhpur-niebieskie miasto. Chyba z przekory, gdyz mieszkamy w rozowym miejscie. Tym razem wybralismy sie tylko w 10 osobowej grupie. Standardowo wybralismy nocny autobus, zeby dotrzec na miejsce rano i moc rozpoczac zwiedzanie wypoczeci po spaniu w autobusie. Okazalo sie jednak, ze tym razem nie mialo byc tak latwo. Zaczelismy podroz o 23, autobus nie byl najwyzszej klasy, ale nie przepuszczalam, ze zatesknie w trakcie tej podrozy za warunkami w nim panujacymi. Okolo 1 obudzil nas glos Ahmeda, ze mamy wysiasc, bo zmieniamy autobus. Z poczatku potraktowalismy to jako zart. Okazalo sie jednak, ze w naszym cos sie zepsulo i musimy czekac na nowy. Nowy-to przewrotne okreslenie. Na "dworcu" posrodku niczego spedzilismy ponad godzine. Ludzie tam spali na podlodze, nie wiem jak to mozliwe, bo tysiace much natychmiast ich obsiadywalo. Cos co nazwali lazienka pozwolilo mi uwierzyc, ze jestem wstanie wytrzymac kolejne 6 godzin podrozy bez toalety. Nie wiem dlaczego, ale zaczal mi dopisywac swietny humor. Podrozujac z tata nauczylam sie, ze gdy zaczynaja sie problemy, zaczyna sie tez przygodna. Zarazilam reszte grupy smiecham. Dla rozluznienia zorganizowalismy miedzynarodowego idola, nie wiem czy inni byli tym rownie zachwyceni. Nie umiecie sobie wyobrazic ile zabawy moze zapewnic tez waga na dworcu. Za jedyna 1 rupie mozna skorzystac z tej wysublimowanej rozrywki. Tylko pamietajcie musicie czekac az biale i czerwone swiateklko przestanie migac, w innym wypadku bedziecie wazyc od 5 do 7 kilo wiecej, jak w naszym przypadku. Gdy w koncu przyjechal nasz kolejny autobus nie moglam uwierzyc wlasnym oczom. Jak to ja okreslam byl on "Indian style bus". Normalnie nie stanowi to dla mnie problemu, ale perspektywa sie zmienia, gdy przed Toba 6 godzin podrozy. W srodku nie bylo prawie miejsca, nie moglismy wiec siedziec razem w grupie. Jakas starsza kobieta zaproponowala, zebym usiadla z nia i jej synem. Nie bylam zbyt entuzjastycznie nastawiona do tego pomyslu, ale co zrobic, gdy nie ma wolnych miesjsc. Troszke sie balam. Mezczyzna powiedzial mi, ze bardzo spodobalam sie jego mamie, bo duzo sie smialam i bylam glosna na dworcu, a ona lubi takie osoby, bo ponoc sama taka jest. Poczulam sie duzo lepiej. Gdy poszla spac, jej syn zaczal ze mna rozmawiac. W ogole nie zrobilo na nim wrazenia, ze jestem z Polski, bo dokladnie wie gdzie to jest, kto z nami sasiaduje, bo studiowal kulturoznawstwo i antropologie. Nie ukrywam, ze bylam pod wrazeniem. Z racji, ze i tak nie moglam spac z powodu swiatla, braku miejsca na nogi itp. rozmawialismy przez cala podroz. Z tego powodu gdy dotarlismy na miejsce bylam kompletnie zmeczona, a czekal nas dlugi dzien zwiedzania.
06.08
Okolo 7 rano dotarlismy do naszego pensjonatu. Polecil nam go zaprzyjazniony wlasciciel jednego z domow, w ktorym mieszkamy. Jedzac sniadanie na dachu podziwialismy panorame miasta. Faktycznie wiekszosc domow ma blekitne fasady. Przede wszystkim bylismy pod wrazeniem twierdzy Mehrangarh, ktora wznosila sie na wzgorzu. Po sniadaniu zawiozl nas tam ojciec wlasciciela KU KU swoim jeepem. Byla to dla nas frajda, ale tez i dla mieszkancow. Czesto stalismy bowiem w korku i sie wyglupialismy. Ludzie jak zwykle wiec robili nam zdjecia. Z bliska ten fort jest jeszcze piekniejszy. W cenie biletu dostalismy sluchawki z opisem najwqazniejszych miejsc. Zeby je dostac musialam zostawic swoj paszport, a zeby go odzyskac cala grupa musiala oddac sluchawki podajac haslo. Ku uciesze chinskiej czesci naszej grupki zostalismy nazwani Aga's group. Kazdemu polecam wizyte w tym miejscu. Kazdy dziedziniec, kazde komnata robi niesamowite wrazenie. To miejsce podobalo mi sie chyba nawet bardziej niz Taj Mahal. Pozniej udalismy sie do pobliskiego Dźaswant Thada. Ten nieduzy marmurowy budynek stoi posrodku uroczego ogrodu z pieknym jeziorem. Spedzilismy tam sporo czasu rozkoszujac sie cisza i spokojem tam panujacym. Bylismy juz zmeczeni, wiec postnowilismy cos zjesc. Zaufalismy Lonley Planet i wybralismy sie na slawne omlety nieopodal starej wiezy zegarowej. Masala Cheese Omlet podany na toscie-25 rupii, niebianski smak w ustach-bezcenne. Z przyjemnoscia wpisalismy sie do jednej z licznych ksiag zadowolonych klientow. Po pysznym posilku wybralismy sie 8 km za miasto do Mandore. Mielismy tam zwiedzac hall of heros. Mielismy to najlepsze okreslenie, bo wszystko potoczylo sie inaczej niz w naszych wyobrazeniach. Na samym poczatku zaskoczyla mnie jaksas kobieta przyjacielskim usciskiem. Po krotkiej chwili rozpoznalam w niej moja towarzyszke podrozy z autobusu. Dolaczyl do nas tez jej syn. Usciskom nie byo konca. W tym kraju gdzie zyje ponad miliard ludzi spotkac dwa razy te same osoby to ie lada gratka. Pamiatkowe zdjecie i zwiedzamy dalej. Spytalam sie moich nowych znajomych, czy nie wiedza gdzie jest hal of heros. Troche byli zaskoczeni moim pytaniem, bo nigdy o tym nie slyszeli. W tym parku znajduje sie tylko jakas swiatynia. Jakas swiatynia? Zrezygnowalismy ze zwiedzania jednego z wiekszych palacow, w ktorym jest luksusowy hotel, zeby zobaczyc jakas swiatynie? nIe pozostalo nam juz nic innego jak zapuscic sie w ten park. Po jakims czasie naszym oczom ukazal sie ciekawy widok. Byly to wzniesione chyba z gliny olbrzymie cenofaty roznych wladcow tego regionu. Bardzo spodobal nam sie ich styl, bo dotad nie widzielismy czegos takiego. Skojarzyly nam sie one z budowlami z poludnia. Z drugiej strony nie moglismy zrozumiec dlaczego ludzie zajmiecaja tak strasznie to miejsce. Zaniedbane, pozostawione bez opieki stalo sie miejscem piknikow ubogich rodzin hinduskich. Nagle spotkalismy pare bialych ludzi z przewodnikiem, wiec poprosilismy o pomoc w znalezieniu hall of heros. Podczas drogi na miejsce czulam sie osaczona przez malpy. Na poczatku bardzo podobaly mi sie te stworzonka, teraz jednak wole sie trzymac od nich z daleka, bo wyczuwam jakas wrogosc. Gdy dotarlismy na miejsce, bylismy lekko rozczarowani. Rzezby nie byly tak duze jak sie spodziewalismy, ani nie byly wykute w scianie. Nasze oczekiwania przerosly rzeczywistosc. Gdy opuszczalismy park straznicy pprosili nas o wpisanie sie do ksiegi gosci. Podczas tej prostej czynnosci wydarzylo sie cos, co zmienilo calkowicie nasza wycieczke. Uslyszalam halas i myslalam, ze jakas malpa skacze na nas, wiec schowalam sie do budki straznikow. Okazalo sie, ze drzewo obog nas czesciowo sie zawalilo. Jedna z naszych kolezanek nie zdarzyla uciec i olbrzymi konar powalil ja na ziemie. W sekunde pojawilo sie mnostwo mezczyzn, zeby pomoc nam ja wyciagnac. Ja balam sie nawet patrzec. Pobiegalam szybko po naszego kierowce, podczas gdy Ahmed sprawdzal czy z Tina wszystko jest ok. Postnowlismy zabrac ja do szpitala. Zadzwnonilismy wiec do anmszego kolegi z @, ktory podal nam adres placowki, w ktorej jego mama jest lekarzem. Bardzos sie balam, bo nie slyszy sie zbyt dobrych opinni o sluzbie zdrowia w Indiach. Musielibyscie widziec nasze miny, gdy kierowca powiedzial nam, ze jestesmy na miejscu. Bylam pewna, ze przyjechalismy do mechanika. Moze w Indiach leczy sie ludzi i samochody w tym samym miejscu? Wszyscy czekalismy przed gabinetemna opinie lekarza. Na szczescie nie miala nic zlamanego, tylko kilka zadrapan. Dostala wiec pare zastrzykow. Poniewaz robie tutaj codziennie prezentacje o HIV pierwsze co pomyslalam, to ze mam nadzieje, ze igly sa czyste i ze nie chcialabym byc na jeje miejscu.Ahmed powiedzial, ze zostanie w szpitalu z Rockerem, a my dziewczyny mozemy isc na zakupy. Pojechalysmy wiec na targ obok znanej nam juz wiezy zegarowej. Kupilam sobie jakies spodnie na zmiane, bo nie zabralam ze soba ciuchow. Po co skoro tu jest tak tanio? Inni zaplacili bajonskie sumy za przyprawy, ja wole je kupic z Ajitem.
07.08.
Z samego rana wybralismy sie do Osian, oddalonego o 67 km od Jodpuru. Autobus ktory nas tam zabral nadaje sie tylko n krotkie wycieczki. Zero miejsca na nogi, zero drzwi-typowy indian style. Chce tez zauwazyc, ze krotka wycieczka zajela nam 2 dodziny w jedna strone. Na miejscu pierwsza rzecza jaka zrobilismy, bylo znalezienie jakiegos chlopaczka, ktory pokaze nam droge do wszytskich miejsc jakie chcielismy odwiedzic. Nanaszej liscie znajdowalo sie 5 swiatyn z VIII-XII w. Zaczelismy od najbardziej reprezentatywnej Sachia Mata Tempel, do ktorej prowadzily dlugie schody. Przychodza tu ludzie prosic o dzieci. Bardzo mnie to dziwi, ci ludzie czesto nie maja nic po za dziecmi, to po co jeszcze o nie prosza. Nigdy tego nie zrozumiem, to jest jedna z roznic kulturowych miedzy naszymi krajami. Pozniej kolejna urokliwa swiatynia, a po niej poszukiwanie miejsca na obiad. To nie takie lawte w malej miejscinie, gdy polowa z nas boi sie jesc na ulicy. Zatrzymalismy sie dopiero w 3 "restauracji", w ktorej musilismy zaufac wlascicielowi w sprawie wyboru dania. Menu zawieralo bowiem tylko nieznane nam wezyki i nikt nie znal slowa po angielsku. Ostatecznie byl to najlepszy ryz z warzywami jaki tu jadlam. To dalo nam sile na dalsze zwiedzaie. Swiatynia slonca i wisznu to jedna wielka pomylka. Bardziej pasowaloby okreslenie kapliczka. Moze w VIII w preferowano styl minimalistyczny. Po ostatniej z naszej listy postanowilismy udac sie jak najszybciej do domu. Zlapalismy autobus do Jodpuru. Tym razem bylo to tylko 1,5 godziny w naszym ulubionym autobusie.
Za to w pelnym kolorycie. Ludzie stojacy w przejsciu, bijacy rekord liczby osob na 1 m2. Kiedy wyszlismy z niego kazdy odetchnal z ulga. Sprobujcie sobie wiec wyobrazic nasza reakcje, gdy okazalo sie, ze nasz ulubiony model autobusu zabiera nas w 8 godzinna podroz do Jaipuru. Gdy weszlam do srodka smiech mieszal mi sie z lzami. Zadne z nas tak do konca nie wierzylo, ze mamy tym jechac, nasze zludznie zostalo rozwiane, gdy autobus ruszyl. Po pierwszej godzinie jazdy zastanawialam sie co by sie stalo gdyby nasz autobus sie zepsul i musielibysmy go wymienic. Co by to bylo? Moze wielblady, bo nie wierze, ze maja jeszcze gorsza klase autobusow. Zatrzymywalismy sie w kazdym najmniejszym miasteczku, ludzie wchodzili i wychodzili. Przez polowe drogi mialam czyjs tylek na twarzy. Nauczylam sie jednego w Indiach, wszystko jest takie jakie chcesz, zeby bylo. Dlatego postanowilismy zmienic perspektywe. Ludzie, ktorzy wsiadali z jakimis roslinami sprawiali, ze w naszym luksusowym autobusie pojawial sie nawet prywatny ogrod, nie moglismy sie doczekac zoo. Od pewnego przystanku zaczeto nam nawet serwowac potrawy. Wchodzili do nas ludzie z przekaskami za 10 rupi, lassi, herbata. Zaczelismy nawet zamawiac wode i pepesi przez okno. Wszystko czego dusza zapragnie. 2 godziny przed Jaipurem wymyslalismy niestworzone historie z nami w roli glownej, reklamy naszej bielizny i inne rzeczy. Wszystko to by umilic czas do momentu gdy uslyszymy zbawcze" Jaaaipuuur, Jaaaipuuur, Jaaaaaaaipuuuur". Gdy nadszedl upragniony moment doslownie wypadlismy z autobusu cieszac sie chlodnym, nocnym powiewem wiatru. Gdy Ahmed negocjowal cene za riksze(ostatecznie jakis kierowca rozpoznal nas i z szacunkiem powidzial, ze my nie placimy wiecej niz 10 rupii, bo widzial ilu z nas potrafi sie zmiescic w jednym aucie)ja zaobserwowalam ciekawa scene. Kobieta lezac na ziemi karmila piersia dziecko, a druga reko pisala od niechcenia sms.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz