piątek, 2 lipca 2010

Nie znajdziecie ubikacji w ambasadzie Indii. Nie ma jej w całym budynku, gdzie mieści się kilkanaście placówek dyplomatycznych. Nawet Pani z recepcji korzysta z toi toi'a. Takie warunki napotkacie na Rejtana 15. Na szczęście jeśli wyglądacie na wyjątkowo potrzebujących dostaniecie cynk, że w bliźniaczym budynku pod 17 jest ich pod dostatkiem.
Kidy otworzyły się drzwi od windy na IV piętrze, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W mikroskopijnym korytarzu(nieco większym od mojej łazienki) czekało w ścisku ok.20 osób.Nie wyglądało to zachęcająco. Zajęłam miejsce w kolejce. Przede mną stał mężczyzna, który wyglądał dokładnie tak, jak wyobrażenie, które widzicie słysząc 'prawdziwy podróżnik'. Kapelusz jak u Indiana Jonesa, spodnie khaki, zwiewna koszula, zarost, miejscami siwy. Korzystając z wolnego czasu szybko kończyłam uzupełniać aplikacje o wizę. Tutaj mała uwaga. Nie musicie tak jak ja w panice drukować 8 kopii egzemplarzy podania. Nie musicie nawet jednego, bo na szczęście w ambasadzie leżą wnioski.
Przeuroczy był angielski hindusa, który mnie przyjmował(w równie małym pokoiku co korytarz). Urzekająca była swoista melodyczność tego co mówił. Był bardzo miły.
Paszport do odebrania w przyszłym tygodniu. Kolejny koszt-184zł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz