niedziela, 18 lipca 2010

Wczorajszy dzien byl niesamowity. Wybralismy sie cala grupa do centrum miasta. Wiekszosc wybrala bezpiecznie maca, ale ja i Ahmed mimo wczesniejszych lekow jedlismy przerozne rzeczy ze straganow. Musze podac nazwy fonetycznie, bo nie mam najmniejszego pojecia jak to napisac. Pierwsza przekaska nazywa sie piczki. Na poczatku myslalam, ze mezczyzna bierze do reki mlode ziemniaczki, ale potem okazalo sie, ze jest to cos podobnego do cipsow o ksztalcie ziemniaka. Wklada sie je na chwile do wody. Poziej robi sie palcem dzure na srodku. Sa one w srodku puste. Kolejno wklada sie do nich cos na ksztalt jogurtu, ale duzo bardziej plynego i maslale. Baw deep- moja kolezanka z Indii probujaca wytlumaczyc mi czym jest masala powiedziala- to jest cos zmieszane z czyms. Chyba nie jestem wstanie opisac tego lepiej. Moze dodam, ze ma to pistacjowy kolor i dosyc specyficzny smak. Poznej chcialam bardzo sprobowac jakiegos hinduskiego deseru. Baw deep polecila nam sprobowacbardzo prosty napuj o nazwie lessi. Jest on serwowany w duzych glinianych naczyniach, ktore mozna ze soba zabrac pozniej. Jest to cos w rodzaju jogurtu naturalnego z dodatkiem miodu, a na wierzchu plywa twarod. Je sie to na zmiane zjadajac twarog i popijajac lessi.
Musze przyznac, ze @erzy z Jaipuru bardzo sie o nas troszcza. Zapewniaja nam bardzo duzo atrakcji. Wczoraj bylismy w Gaitorn Cemetry i Gar Ganesh Temple. Jestem pod niesamowitym wrazeniem obu miejsc. W pierwszym palono zwloki krolow z radzastanu( stan w Indiach, w ktorym sie znajduje). Normalnie hindusi sa palei na prosych paleniskach. To miejsce bylo jednak jak to przystalo na krolewski grob niesamowite. Zbudownane wsrod gor z piaskowca i marmuru wygladqa pieknie w swietle zachodzacego slonca. Zeby dostac sie do drugiego miejsca musielismy bardzo dlugo wspinac sie po schodach wykutych w skale. Musze przyznac, ze byl to wysilek ponad moja miare. Jest to bardzo ciezkie w temperaturze 38 stopni i olbrzymiej wilgotnosci. Bylo jednak warto. Na koncu naszej drogi stala piekna swiatynui. Przed wejsciemnalezalo zdjac oczywiscie buty. Swiatynia byla poswiecona bostwu o nazwie Genesha. Akurat weszismy w trakcie ceremoni. Nie potrafie znalesc slowdo opisanie tego w czym mialam przyjemnosc brac udzial, ani do oddania tego co czulam. Siedzielismy na podlodze na przecfiwko oltarza, gdzie jeden z mnichow odprawial obrzedy. Otumiena zapachem kadzidel, wprawiona w trans widokiem ognia i dzwiekiem przeoznych dzwonow, dzwonkow i gongow kopletnie stracilam rachube czasu. Czulam sie bardzo szczesliwa i spokojna. Wydaje mi sie, ze przezylam cos w rodzaju katarzis. To bylo dziwne, bo bylo mi az tak dobrze, ze zaczely mi ciec lzy po policzkach, gdy myslalam o tym co w tym momencie czuje i ze zaraz sie to skonczy. Po ceremoni kazde z nas miamo mozliwosc podjscia do oltarze. Nalezalo wtedy zblizyc dlonie do swietego ognia, a pozniej przylozyc je do oczu i glowy. Byl juz wieczor. Weszlismy na taras umieszczony na dachu swiatyni. Zaparlo mi dech w piersiach kiedy zobaczylamcaly Jaipur oswietlony noca. Npelniona nowa energia nie mialam juz problemow z droga powrotna. Zapomnialam napisac o edny. Dzieci. Biedne hinduskie dzieci. Sa tak malutkie i hude, ze bardziej przypominaja lalki niz ludzi. Tylko ich oczy sa zywe. Mimo calej biedy ktora je otacza w ich oczach widac radosc i blask zycia. Ciezko bylo je gnorowac, bo chcialoby sie kazdemu pomoc, z drygiej strony gdy daje sie cos jednemu, to albo reszta rzuca sie na ciebie, bo tez chce cos dostac lub na niego, zeby zabrac mu zdobycz. Serce mi pekla gdy maly, sliczny chlopiec podszedl do mnie i pokazal na butelke, ktora trzymalam. Byla ona juz pusta, a wiedzialam, ze z pewnoscia jest spragniony. Probowalam mu tlumaczyc, ze nic w niej juz nie ma. Mimo to ciagle na niaq pokazywal. Kiedy w koncu mu ja dalam, zobaczylam najszczesliwswze dziecko swiate. Jedgo usmiech i radosc byla nie do opisania. Az nie mglam w to uwierzyc. Przyzwyczailam sie, ze ludzie ktorych znam potrzebuja wiele, zeby czuc sie szczesliwi. Mu wystarczyla butelka. Potem zrozumialam, ze dzieki niej bedzie mial wode na dluzej,bo moze ja napelnic w zrodle i isc dalej, bez obawy, ze znow bedzie spragniony.
Wieczorem mimo zmeczenia wybralismy sie na impreze. Skusila nas informacja, ze jest szansa, ze bedzie tam basen. Nie uwierzycie jaki swiat jest maly. Okazalo sie, ze klub w ktorym odbywala sie impreza nalezy do chlopaka , ktory byl w Polsce jakis czas temu i poznalam go dzieki AIESEC. Gdy mnie zobaczyl pozdrowieniom ni9e bylo konca. Wprowadzil mnie do klubu. Nie moglam uwierzyc swoim oczom. Nie spodziewalam sie takich luksosow w Indiach. Odrazu ze znajomymi wskoczylismy do basenu, ktory moglby spokojnie pomiescic ponad 100 osob. Nie moglam uwierzyc w soje szczescie, czulam sie jak w raju. Pozalam tez fajnego chlopaka z Egiptu, fajnego puki nie spytal mnie czy mam chlopka... Tapesh-moj hinduski kolega-powiedzial, ze kazdego dnia moge byc jego gosciem w tym miejscu, dlatego uwazam, ze jestem straszna szczesciara!! Dzis wybieramy sie calo grupa na wycieczke dookola Jaipuru po roznych starych fortach i nie tylko. Jak tylko dorwe sie do Internetu, to wam to opisze.

1 komentarz:

  1. Wszystko to brzmi cudownie. To pięknie że taka wspanaiała panuje u Ciebie atmosfera i że poznajesz tylu wspaniałych ludzi nie mówiąc już o miejscach. W Polsce też mamy upały ale nie mamy tylu wrażeń więc zazdościmy Ci. Łomża jest smutna bez Ciebie J.K.

    OdpowiedzUsuń